Cantucci to tradycyjne włoskie ciasteczka, które nie zawierają absolutnie żadnego tłuszczu. Te bułki tarte są bardzo trwałe, słodkie i chrupiące. Tradycyjnie ciastka te moczyło się w słodkim winie (ja tego nie robię i aromatyzuję je żurawiną i pistacjami). W dzisiejszych czasach można je znaleźć w wielu kawiarniach, które parzą kawę na wynos. Najbardziej podoba mi się w nich to, że trzymają się nieskończenie długo. Kluczem jest ich odpowiednie wysuszenie, dlatego są one dość długo prażone i suszone. Chociaż, jeśli chcesz, możesz zostawić je nie do końca suche i będą bardziej miękkie. W zależności od ilości posiadanych jajek może się okazać, że mąki jest za mało, więc dodaj więcej. Ale ciasto nie powinno być bardzo suche, wszystko powinno się skleić, a po upieczeniu zaczną uciekać i staną się płynne. Nie bójcie się - w trakcie pieczenia na pewno stwardnieją... A piec je należy w dwóch etapach. Pierwszy to taki, kiedy pieczemy cały bochenek ciasta, potem wyjmujemy go i kroimy na plastry, a następnie pieczemy je w niższej temperaturze. A więc zaczynamy z przepisem!
Z podanych powyżej ilości składników wychodzi około 60 małych bułek tartych.