Czyli przygodę z domowym pieczywem czas zacząć!
Moją przygodę z domowym pieczywem rozpoczęłam od chleba.
Koleżanka z dawnej pracy przyniosła kiedyś słoik z tajemniczą substancją i instrukcją wykonania chleba, postulując aby „ktoś go upiekł i oddał jej odświeżony zakwas w rewanżu, bo ona nie ma czasu teraz piec i zakwas jej się zmarnuje”…
No to upiekłam. I tak piekę już regularnie drugi rok.
Chleb jest banalnie prosty w wykonaniu, rewelacyjny w smaku i co najważniejsze – ZAWSZE wychodzi!
Na skuteczne sfinalizowanie przepisu składają się następujące elementy:
- Wielki Gar
- Długa Łycha
- Silna Ręka Pana Męża
- Słój z Wielce Tajemniczą Substancją – czyli Zakwas
- Reszta składników
Zakwas w świecie idealnym zdobywa się od zabieganej koleżanki. W rzeczywistości nie tak już doskonałej, zakwas trzeba sobie zaczynić samemu – straszna perspektywa… osobiście nie próbowałam… nieprzerwanie „odświeżam” mój pierwszy, podarowany zakwas… Ale wśród społeczności blogowej wiele receptur zakwasowych krąży, sugeruję trochę pokopać wirtualną otchłań.